O rodzinie i Świętach nie tylko od święta
Piszę ten post dość na gorąco... Do końca świąt pozostało kilka godzin... Jak co roku mam nieodparte wrażenie, że mijają się one z celem. Że Polacy nie umieją w Święta...
Czas wielkich Świąt powinien być czasem błogosławionym, pełnym ciepła i rodzinnej atmosfery. Zapach pysznych potraw powinien przeplatać się z atmosferą miłości. Niestety tak nie jest, my Polacy na prawdę w to nie umiemy...
Oczywiście wszystko, co napiszę będzie bardzo subiektywne... Z perspektywy moich doświadczeń. Jednak myślę, że w wielu polskich rodzinach dzieje się podobnie. Że wiele osób doświadcza takich zdarzeń i emocji... Wiele wyniosłam z tych Świąt, nauki, która okazała się dość bolesna dla mnie. Bardzo bolesna, jednak cenna.
Po pierwsze Święta i rodzinne imprezy to czas spotkania z osobami, których często gęsto nie spotykamy na co dzień. Spotykamy się z ciotkami i wujkami od wielkiego dzwonu. Jeśli członkowie Twojej rodziny są nietaktowni i po prostu niedelikatni to wyleje się na Ciebie w najlepszym razie fala niewygodnych pytań... A jeśli mają jakieś problemy to wówczas będzie gorzej... Mogą się pojawić wyzwiska, no np w żartach... Kiedy przyjdziesz w odwiedziny do kogoś a ta osobą niby w żartach powie Ci, że jesteś gamoniem, gogą albo gamgą..., bo zrobiła Ci się dziura w skarpetce feralnego dnia... I to w obecności Twojej drugiej połówki. Idąc dalej to zaczyna atakować i oczerniać bliską jej osobę w oczach innych bliskich osób. Owa oczerniana osoba nie ma jak się bronić, bo już nie żyje. Sam atakujący zachowuje się dość ofensywnie i agresywnie, popisuje się i jest niestabilny emocjonalnie... Wychodzisz jak zbity pies z takiej wizyty... Oczywiście z prezentami, nie tylko tymi pięknie zapakowanymi w błyszczący papierek, ale także "prezentami" w postaci bólu głowy i głosami, który przypominają o sobie po latach terapii jak beznadziejny jesteś... Krytykanckie słowa kotłują się w Tobie... Powodują dosłownie mentalne rozwolnienie, wiesz, że Twój dzień, a może nawet cały tydzień należą do tych "rozwalonych". Czujesz się jak za dawnych lat...
Nauka numer JEDEN: Nie spotykaj się w ŚWIĘTA z tymi ludźmi, których unikasz... Wiedz, że spotykanie się z ludźmi w Święta, z którymi spotykasz się od "Święta" nic nie da... Może służyć tylko przypudrowaniu placka, który już i tak bardzo śmierdzi, wzajemnym wyrzutom... A więc unikaj w Święta ludzi mających pierwiastki toksyczne i upiorne. Najważniejszy w tym wszystkim jesteś Ty... Pamiętaj o tym... Nie zmuszaj się do niczego, nie rób nic pod publiczkę... Idź w zgodzie ze sobą. Bądź swoim najlepszym przyjacielem i życz sobie jak najlepiej... Z tego powodu unikaj tych, którzy spowodowują, że Twój nastrój się pogorszy....
Sytuacja numer DWA: nie przekraczaj siebie, nie dawaj z siebie w przedwigilijnym maratonie wszystkiego. Może być tak, że jedyną osobą, która to doceni będziesz ty sam... I skończy się na tym, że masa pięknego jedzenia będzie okupiona ogromną ilością zmęczenia, zaciskania zębów i trudu... Twoje zdrowie jest ważniejsze niż serniki i pierniki... Możesz wszystko kupić, możesz zamówić Mcdonalda na Wigilijny stół lub pizzę... Rób tak żeby Tobie było dobrze.... I nie kosztem zdrowia. W podziękowaniu możesz nawet nie otrzymać słowa dziękuję, nie mówiąc już o pomocy czy o współuczestniczeniu w przygotowaniu Wigilii...
Sytuacja numer TRZY: nie rozmawiaj z bliskimi na tematy trudne, kontrowersyjne. To po prostu może skończyć się źle. Jeśli znajdzie się typ, który Cię sprowokuje to odmów asertywnie i nie kontynuuj rozmowy. Taka rozmowa może się źle skończyć. W pierwszym możliwym scenariuszu pokłócicie się soczyście i każdy wyjdzie obrażony... RODZINNY KWAS GOTOWY... Drugi scenariusz tak jak w moim przypadku będzie inny... W ramach załagodzenia sytuacji nie pójdziesz na noże, bo bardziej cenisz sobie święty spokój i gdzieś masz obronę swojego zdania, bo wiesz, że nikt poza Tobą samym nie może Ci go odebrać... Więc nie widzisz sensu wykłócać o rację, jeśli jest ona na ostatnim miejscu w hierarchii Twoich wartości.... Wolisz spokój i jego cenisz po tylu latach burz.... Jednak zapłacisz dużą cenę - NIE OBRONISZ SIEBIE, SWOJEGO WEWNĘTRZNEGO DZIECKA.... i to chyba będzie gorsze niż rodzinna kłótnia, która i tak się wydarzy... bo odbijesz wszystkie nagromadzone w środku emocje na zupełnie innej, niewinnej osobie... I uleje się z Ciebie, czasem nawet wybuchnie... i ta impreza jest zakończona awanturą...
Reasumując, wszystkie te wyżej wymienione sytuacje spowodowały u mnie ogromny dyskomfort, który przypłaciłam chwilowym pogorszeniem się zdrowia psychicznego... Lekcja, którą wyciągnęłam z tych sytuacji jest jedna: BROŃ SIEBIE I SWOJEGO JA. Jeśli obronisz siebie, nie ucierpią inni na tym, nie dostaną np rykosztem... TWOIM PIERWSZYM I NADRZĘDNYM PRAWEM JEST TWÓJ WŁASNY KOMFORT.... I PAMIĘTAJ, ŻE TO ZE SOBĄ BĘDZIESZ DO KOŃCA ŻYCIA, Z NIKIM INNYM....
Buziaki😘😘😘
Krafcova
Komentarze
Prześlij komentarz